Gosia Olszewska
Pliohippus
Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
|
Hej,
tak sobie jeżdżę i zbieram porady Asi, do tego dokładam swoje eksperymenty i w efekcie znam kilka rzeczy, które sprawią, że konik lepiej będzie chodził.
Generalnie Asia nam to powtarza w kółko, no ale ... :
Pierwsze "odkrycie"
Miałam konia, który permanentnie przyspieszał, normalnie rwał do przodu. Więc co chwila było zwalnianie go. Za każdym razem kiedy zwolnił oddałam mu wodze, ale tak dużo, że aż wisiały. Poczekałam kilka sekund aż wyciągnie szyję i z powrotem zbierałam wodze, tak by były tylko na kontakcie.
Efekt? Konik reagował na zwalnianie, bo nie był pozaciągany przez ciągłe szarpanie (czyt. zwalnianie i wodze na kontakcie na zmianę), ponadto dzięki nagrodzie wiedział, że zrobił dobrze i że o to mi chodziło, żeby zrobił.
Drugie "odkrycie"
Zauważyłam, że jeśli podczas jazdy (stęp, czy kłus czy cokolwiek) nie pukam (dotykam) stopami boku konia to ładnie reaguje na łydkę. Generalnie staram się trzymać tak nogi, by go tymi stopami nie dotykać i potem konik reaguje na to, kiedy ma zakłusować czy ruszyć.
Dlaczego? No bo (Asia powtarzała milion razy) konik nie jest pokopany i dzięki temu wie, że coś od niego chcesz, a nie że twoje stopy się znowu obijają o jego bok - dlatego niereaguje.
Trzecie "odkrycie"
Mi notorycznie ręce latają przy kłusie. No a jak ja mam je zamurować? Wziąć cement czy co? Dzisiaj na jeździe usłyszałam takie zdanie: "ręce muszą być nad przednim łękiem" (to było apropos zgiętych łokci). No to tak zrobiłam, dotego wiedziałam, że łokcie blisko ciała, bo to w kółko mi jest powtarzane.
Efekt? Wiecie co, ręce co prawda dalej miały lekkiego Parkinsona, ale już nie fruwały!!! No po prostu byłam w szoku!!! I nie wiem czy to przypadek, czy to po prostu tak jakoś działa XD
Czwarte "odkrycie"
Gdy konik się buntuje (nie chce skręcić, iść), to nie poddawajcie się po kilku próbach. Ale poważnie!!! Ja po 10 minutach użerania się ze Spisą dałam za wygraną. Wiecie co było potem? Do końca zajęć ja chciałam w lewo to ona w prawo. Ja chciałam kłus, a ona nie, stęp. Generalnie miała mnie w nosie do końca jazdy. Ale raz (mordowałam się z nią dłuuugo) to się uparłam i nie dawałam za wygraną. Oczewiście lekcja polegała finalnie na okiełznaniu konia, ale wiecie co? Gdy wygrałam, to Spisa zaczęła chodzić jak aniołek. Wszystko ładnie pięknie. Kłusik? A proszę bardzo już robię.
Więc wytrwałości Damy radę.
Jeśli macie jakieś takie jak ja, odkrycia Ameryki, to wrzucajcie na stronkę XD.
|
|